Prasa o nas: PZPC - Pełnoletność trenera Szewczyka
poniedziałek, 27 czerwca 2011 12:54
|
|
Ciężki poniedziałek (28) „Pełnoletność” trenera Szewczyka2010-11-08Gdy spotkaliśmy się kilka dni temu podczas posiedzenia zarządu PZPC (Ryszard jest jego członkiem)złożyłem Szewczykowi - dziś już 72-latkowi -gratulacje i życzenia z okazji osiągnięcia ... pełnoletności. Dlaczego? Ano właśnie poprowadził Budowlanych Opole (klub jest oczywiście kontynuacją Odry)po... 18 w historii tytuł drużynowego mistrza Polski. Mamy więc „pełnoletność" i osiągnięcie niezwykłe- rekordowe potwierdzające to, jaką opoką naszej sztangi jest (jako trener i menedżer w jednej osobie) Ryszard Szewczyk nazywany „Szeryfem" i jak zawsze silna jest jego ekipa, czyli „My, Amerykanie z Opola"... Pytany, który z tytułów smakował najlepiej Szewczyk mówi, iż oczywiście ten pierwszy, bo konkurencja była niezwykle silna i trzeba było walczyć z takimi ówczesnymi potęgami jak Legia Warszawa, HKS Szopienice, Górnik Siemianowice, bydgoski Zawisza czy Zjednoczeni Olsztyn. Teraz geografia sztangi nieco się zmieniła, pojawiły się fenomeny w rodzaju Tarpana Mrocza, ale wygrać jest tak samo ciężko. Szewczyk, absolwent wrocławskiej AWF z roku 1964 (sztangę pierwszy raz zobaczył podczas zajęć na uczelni...) miał to szczęście, iż trafił do Opola które było miastem znaczącym na sportowej mapie kraju. W Odrze byli I-ligowi futboliści, silna sekcja lekkoatletyczna, piłka ręczna, hokej na lodzie, w żużlowej drużynie Kolejarza jeździł mistrz świata Jerzy Szczakiel. Ale szybko sławę miasta zaczęli tworzyć ciężarowcy - reprezentanci Polski, medaliści ME i MŚ, medaliści olimpijscy. Najpierw Stefan Leletko, Wiesław Pawluk, Tadeusz Golik, Tadeusz Rutkowski, potem Andrzej Piotrowski, Piotr Krukowski, jeszcze po nich Krzysztof Siemion, Szymon Kołecki, Sergiusz Wołczaniecki i Andrzej Kozłowski. Dwaj ostatni to Polacy z ukraińskim rodowodem, którym Szewczyk ściągnął do Opola i był - na długo przed przypadkiem piłkarza Emmanuela Olisadebe i innych - prekursorem zakończonych pozytywnie starań o nadanie naszego obywatelstwa. Od zawsze Szewczyk (wraz ze swoją „prawą ręką" - Bolesławem Kardelą) stanowią o istnieniu i sile opolskich ciężarów. Gdy do roku 1989 sekcja działała w ramach Odry (Ryszard był także dyrektorem całego klubu) wydawało się, iż będzie to bardzo trwały układ. Ale przyszedł czas ustrojowych, strukturalnych i finansowych przemian i nagle okazało się, iż w Odrze nie ma miejsca dla lekkoatletów czy hokeistów, a marzeniem nowego zarządu klubu jest pozbycie sie także ludzi od sztangi. Więc Szewczyk wyprowadził ciężarowców z Odry pod skrzydła Budowlanych, znalazł sponsora (dzisiaj są nimi Cementownia Górażdże, Urząd Miasta Opola i Agencja Ochrony Konsalnet), wybudował klubowy obiekt przy ulicy Dubois i nigdy nie schodził z medalowego podium. Był i jest trenerem, menedżerem, gospodarzem, organizatorem i łowcą talentów, a jak trzeba to także hydraulikiem i magazynierem. Jest osobą znaną i rozpoznawalną w Opolu, jest jedną z najbardziej znanych twarzy całego ciężarowego środowiska. W Budowlanych nie ma oszałamiającej liczby trenujących, nie ma spektakularnych transferów, bo taka jest filozofia pracy klubu. Grupa ćwiczących to 20-30 zawodników. Wychowankowie i ludzie ściągnięci na Dubois z przysłowiowej „stodoły", wyłącznie z miejsc gdzie są talenty, ale nie ma godnych warunków do uprawiania ciężarów. Selekcja jest bardzo przemyślana. Zanim młody chłopak - ten z talentem, siłą i chęcią do pracy - zacznie trenować w klubie musi być dokładnie przebadany. Kręgosłup, serce, wzrok, układ mięśni i stawów... Jeśli jest wszystko dobrze to ma miejsce w internacie, pomoc materialną, wyżywienie i naukę. Zakładamy, mówi Szewczyk, iż w przyszłości każdy z tych młodych ma być reprezentantem Polski. I to jest niezmienna od lat filozofia, która się sprawdza i przynosi efekty. To nie do wiary, ale Ryszard jest już 56 lat przy sztandze. Ponad pół wieku! Z czego lat czternaście (1989-1994 i 1997-2004) był trenerem reprezentacji Polski. To było wspaniałe doświadczenie - z jednej strony bardzo pozytywne, bo obfitujące w sukcesy, z drugiej bardzo gorzkie gdy przyszło walczyć z różnymi zawistnikami. Zawsze był twardy, wymagający dyscypliny i zaangażowania na sto procent. Jedni wiedzieli w nim „kata" w wagnerowskim (od Huberta Jerzego) typie, inni konsekwentnego trenera który wie czego chce i wymaga pracy na Maksa. Więc Szewczyk miał chwile triumfu i potwierdzenie słuszności obranej metody, gdy po Sydney 2000 były medale i gdy dekorowano go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Miał też chwile goryczy, gdy podczas MŚ w Vancouver 2003 (ostatniej kwalifikacji przed igrzyskami olimpijskimi w Atenach) dowiedział się o telefonach do zawodników z sugestiami, aby palili podejścia.... Telefonach, jak wspomina, od ówczesnej „opozycji", która na zasadzie „im gorzej w Vancouver, tym lepiej dla nas" starała się odsunąć Szewczyka od pracy z reprezentacją. Te i inne metody były aż niewiarygodne, ale ponoć tak było. Spuśćmy na to kurtynę miłosierdzia i zapomnienia... Z zawodników z którymi pracował Szewczyk najwyżej ceni Sergiusza Wołczanieckiego, brązowego medalistę z Barcelony 1992 - mieszka teraz w Zaporożu, jest z Ryszardem w kontakcie. Za talent, styl, pracę i kulturę. Z tego co widział na pomoście, a widział wszystko..., nigdy nie zapomni 232,5 kilograma Szymka Kołeckiego z roku 2000, co do dzisiaj jest rekordem świata w podrzucie wagi do 94kg, oraz 205 w podrzucie Krzysztofa Siemiona na wagę olimpijskiego srebra (w kategorii do 82,5) w Barcelonie. Siemion to teraz trener w Budowlanych i w kadrze, gdzie pomaga doktorowi Mirosławowi Chorosiowi - ongiś asystentowi Szewczyka, który go (Chorosia) „stworzył" dla potrzeb reprezentacji. Tak prawdę mówiąc, to Szewczyk jest niezniszczalny. Trzymaj się Ryszard! Jacek Korczak-Mleczko Na zdjęciach Janka Rozmarynowskiego: Ryszard Szewczyk z Mirosławem Chorosiem, podczas II Memoriału Janusza Przedpełskiego odbiera tytuł Honorowego Ambasadora Spały, z kadrą w Cetniewie 1991, z JKM, z Jackiem Gutowskim, z Krzysztofem Siemionem, z Tomkiem Rosołem, w swoim gabinecie, podczas finału MP w Otwocku, z Bolkiem Kardelą, z Bartkiem Bonkiem, odbiera nagrody z rąk przedstawiciela Ministerstwa Sportu i COS Mariana Szczechowicza oraz prezesa PZPC Zygmunta Wasieli, w związkowej Galerii Sławy wskazuje na zdjęcie Sergiusza Wołczanieckiego...
|